Pieczarki Portobello faszerowane
Lubicie faszerowane pieczarki? Moim zdaniem to bardzo wdzięczna przegryzka, albo wręcz niewielki obiad, jeśli pieczarki są... No, właśnie: wielkie.
Od wybuchu pandemii zaczęłam zamawiać warzywa od jednej z dwóch firm: Zielona Skrzynka lub Wojna Warzyw. Ten zwyczaj został mi do dziś, bo jest wygodny i nie musimy dźwigać. Lubię i cenię obie marki - jeśli chcecie, zamieszczę kiedyś recenzję. Ostatnio padło na Wojnę Warzyw i zamówiłam między innymi pieczarki Portobello. Niestety porcja nie jest duża - trzy grzybasy przyszły - ale jak się dobrze nafaszeruje... ;) U mnie nadzionko było takie:
- 2 szalotki
- nóżki od pieczarek i 2 małe boczniaki
- garść drobniutko posiekanych łodyżek szpinaku (zero waste!!)
- drobno posiekany ser feta - bo ja wiem ile, tak z garść...
- 3 plasterki szynki białej
- masło klarowane, oliwa, sól i biały pieprz
Kapelusze pieczarek obrałam ze skórki, nieco posmarowałam oliwą od zewnątrz i pokropiłam wewnątrz. Szalotki i grzybowe ingrediencje drobno posiekałam i podsmażyłam na maśle klarowanym, nieco soląc i dodając białego pieprzu. Po chwili dołożyłam łodyżki szpinaku. Połączyłam w misce z fetą, dobrze mieszając, po czym nałożyłam farsz do pieczarek - z meniskiem wypukłym ;) Każdą pieczarkę przykryłam plastrem szynki. I do piekarnika - 180ºC, termoobieg, pół godziny... No, można nieco krócej, bo szynka trochę za bardzo stwardniała :) Poza tym pycha!!
Komentarze
Prześlij komentarz